Lubię jak się mylisz

- Tato! Pomożesz mi? – zawołała Tosia.
- Tak, już idę do Ciebie. – Ruszyłem w stronę córki troszkę rozbawiony, bo dosłownie chwilę wcześniej zachęciłem ją, że gdy będzie potrzebować wsparcia, może mnie śmiało prosić. – W czym Ci pomóc?

- Ruzia zaplątała mi linę… Odplączesz ją? – mówiąc to, Tosia była wyraźnie zawstydzona.
- Hmm… Ruzia? Wydaje mi się, że ona nie umie jeździć na rowerze. Widzę, że przywiązałaś linę do ramy.
- Tak, no… Chciałam, żeby Ruzia goniła za mną jak ja jeżdżę. – rzeczywiście, nasz pies lubi szarpać się z liną ze starej huśtawki. Zrozumiałem, że Tosia chciała przysporzyć naszemu pupilowi jeszcze większą frajdę mocując do roweru sznur, który zaplątał się wokół ośki. Antosia, zmieszana, obróciła się na pięcie i poczłapała w stronę swojego domku.
- Lubię, jak się mylisz. – zawołałem za nią. – Chodź wymyślimy inny sposób wiązania liny, tak, żeby już się nie zaplątało. – Odwróciła się zaskoczona, chyba, tym, co usłyszała. – Lubię, jak robisz coś źle, a potem dalej próbujesz. Lubię, jak eksperymentujesz, żeby dowiedzieć się jak coś działa. Lubię Twoje doświadczenia. Bez pomyłek nie udałoby się np. znaleźć sposobu jak zawiązać linę, żeby nie wkręcała się do koła. – Trochę za dużo słów jak na jedno ważne wydarzenie, wiem, ale Tosia bardzo szybo odzyskała wigor i z uśmiecham na twarzy wyposażyliśmy rower w sznur, który na długo przyciągnął uwagę Ruzi.

Jak to jest, że, jak dziecko jest małe, poświęcamy mu mnóstwo uwagi, przymykamy oko na porażki. Jak długo czekamy na pierwsze wypowiedziane słowo, wychwalając wszystkie wcześniejsze "gu" czy "ga". Jak cierpliwie podajemy swoją pomocną dłoń podczas prób postawienia pierwszego kroku, radośnie wołając "bęc", gdy pupa zderza się z podłogą. Z jakim zrozumieniem ocieramy łzy dmuchając i chuchając czule na pierwsze siniaki... Cieszymy się z każdej próby zrobienia czegoś… z próby, a nie z efektu.

Dlaczego, kiedy dziecko rośnie, to zmniejsza się nasza akceptacja jego pomyłek? Dlaczego każdego dnia nie cieszymy się z dziecięcych „porażek” wiedząc, że to początek sukcesu? Próbujemy tłumaczyć jak będzie lepiej coś zrobić, lub, co gorsza,  mówimy dlaczego sposób, w jaki dziecko próbuje osiągnąć cel, nigdy się nie zadziała! Zamiast po prostu obserwować działania naszego małego odkrywcy i mówić: "widzę, jak próbujesz", "lubię , jak się mylisz”.

Może to brak czasu, albo cierpliwości. A może chcemy na siłę oszczędzić dziecku "zmarnowanych" chwil na nieudane próby. Czasem pewnie wydaje nam się, że "wiemy lepiej". Jak jest w Waszym przypadku?


SG

Komentarze

Popularne posty