Wędrówka przez emocje


"Zabieracie dziecko w góry? Serio? Nie wiecie o tym, że jak je tak będziecie męczyć długimi wędrówkami, to zrazi się do nich na zawsze? Znam sporo przypadków dzieci, które, tak jak wasze, chodziły z rodzicami po górach, a teraz mają wstręt, serio! Nie żebym się wtrącała, ale zastanówcie się nad tym! To przecież jest frajda dla dorosłych, a dla dzieci jedynie męczarnia! Co one z tego mają? Nie możecie zabrać ich do Rabkolandu, czy coś? Góry to sobie zostawcie na wakacyjne wyprawy za parę lat. A nie teraz, jak dziecko jest małe."

"Wiecie, byłam kiedyś w górach z dzieckiem zachęcona przez znajomych, i co? Już po paru krokach dziecko ma dość, już trzeba coś wymyślać do zabawy, odwracać uwagę od trasy. W połowie drogi już jęczy, a na szczycie marudzi. Nie można nawet normalnie zdjęcia zrobić, bo ciągle coś nie tak... A schodzenie jest najgorsze, bo już wszyscy mamy dość i jest jedna wielka kłótnia. Takie to właśnie SUPER-rodzinne wędrówki. Ech..."

Znacie to? ;) 
My znamy takich doradców i na całe szczęście ich nie posłuchaliśmy, kiedy pierwszy raz braliśmy naszą czteromiesięczną Antosię w góry. :)
Dzisiaj Antosia ma prawie 6 lat i twierdzi, że jak cię nogi bolą, to trzeba w góry jechać odpocząć podczas spacerów. (Ostatnio tak właśnie doradzała obolałej babci). :)
Chciałabym opisać tu chociaż jedną naszą wędrówkę, bo faktem jest, że wyprawa z dzieckiem różni się od samotnego marszu, a nieprzygotowany rodzic może się zrazić. Tu się zgodzę. Nie oznacza to wcale, że jest to takie straszne i trudne. Wręcz przeciwnie, wspólne zdobywanie szczytów daje ogromną wartość, którą zabieramy ze sobą w doliny. Jednak przed zrobieniem pierwszego kroku na turystycznym szlaku dobrze się właściwie przygotować.
I nie mówię tu o spakowaniu odpowiedniego sprzętu czy skomponowaniu różnorodnego prowiantu... Chodzi o przygotowanie siebie i swoich odruchów. 

Na początku trasy zawsze jest energia, motywacja i radość - jak w życiu, gdy jesteś na początku drogi do świeżo wymyślonego celu. W trakcie bywa już różnie. Pojawia się frustracja, złość, zniechęcenie czy rozgoryczenie: a, bo nas ktoś wyprzedził, a to tempo za szybkie, albo za wolne, tęsknota za psem i domem, głód i zmęczenie, bo mija piąta godzina wędrówki, wstyd z okazanej słabości... Przyczyn można by mnożyć, a dobre przygotowanie nie polega wcale na zapobieganiu im, ale na akceptacji i wspólnym przeżywaniu. Złość to raptem wierzchołek góry lodowej, pod którym znaleźć można prawdziwy stan ducha naszej pociechy...
 
Jak wiadomo wszystkie emocje są ważne. W zaułkach górskich ścieżek spotka nas nie tylko smutek czy złość. Są też pasjonujące chwile fascynacji, wywołane przez gąsienice pełzającą na szczyt. Dumy, gdy na trasie szósta osoba gratuluje wytrwałości. Zachwytu nad pięknem przyrody, gdy po długiej wędrówce przez las, oczom, ukazuje się niezwykła panorama. Radości, że jesteśmy RAZEM i możemy wspólnie bawić się w "to, co widzę" 🤣 Wachlarz emocji na trasie jest ogromny! Pytanie, co my, jako rodzice, z tym zrobimy - czy ta droga będzie ciągłym powtarzanym, jak mantra, "już niedaleko" lub " jak dojdziesz bez marudzenia, to kupię ci zabawkę", czy jedną wielką wędrówką przez emocje

Jak jest u nas? 🤔
No cóż..., bywa różnie. Zdarza nam się też czuć coś więcej niż radość i zachwyt. Co więcej, przeżywamy także swoje złości i smutki. Ale dobrze nam z tym, bo dzisiaj wiemy już, jak ważne jest pokazanie dziecku siebie i swoich PRAWDZIWYCH emocji oraz tego, jak sobie z nimi radzimy, bo to najlepsze, co możemy mu dać - DAĆ PRZYKŁAD. 

Powiało powagą, ale to prawda.

Zdarzają się też momenty wybuchowe, jak u nas, kiedy na powrocie ze szlaku, po dziesięciu godzinach wędrówki zmęczenie zaczyna brać górę i czasem wystarczy czyjś gest lub słowo, żeby wcisnąć zapalnik 💣. Wtedy, po kilku ostrych zdaniach a nawet krzykach, któreś z nas, a najczęściej jest to mój Sławek, bo czerpie ogromną radość z samej DROGI, bierze głęboki oddech(, czasem potrzebny jest dodatkowo batonik:)) i zaczyna nazywać nasze emocje. Czasem je wspólnie wykrzyczymy i wyskaczemy, czasem poleje się kilka łez, ale zawsze kończy się wzajemną akceptacją i rodzinnym przytulasem🧸. Opowiadamy sobie nawzajem, co nas tak rozemocjonowało, i dlaczego, co pozawala nam spokojnie i z uśmiechem wracać do kwatery.

Na naszej trasie pojawia się zwykle wiele przeszkód - i dobrze, bo to dzięki nim możemy budować stabilniejszą przyszłość emocjonalną. 

Nasze wędrówki wyglądają różnie, w zależności od stopnia wyspania, głodu, spełnionych zachcianek i zmian pogodowych. Niemałą rolę odgrywa również choleryczny temperament córki😛, ale właśnie ta różnorodność i, swego rodzaju, nieprzewidywalność nadaje atrakcyjność i niepowtarzalność każdej górskiej wędrówki...

Komentarze

Popularne posty