Żebyśmy wszyscy byli razem...

 




Antosia skończyła 6 lat. To był szalony czas przeprowadzek, zmian pracy i gruntowania swoich wartości. Wspaniałe chwile. 

 Pamiętam nasze pierwsze próby zrozumienia niemowlaka. Jaki płacz oznacza znudzenie, kiedy nadszedł czas na jedzonko, chociaż, prawdę mówiąc, jadła mało a często, więc, w sumie, ciągle siedziała przy cycu...😊 W każdym razie, komunikacja i spełniane podstawowych potrzeb dziecka były głównym celem dnia.

Potem pierwsze słowa, pierwsze kroki, zdobywanie kolejnych umiejętności... Zwracaliśmy na to uwagę i stawało się to istotą naszych przemyśleń, szkoleń, podejmowanych decyzji czy rozmów. 

Sześć lat skupienia na skutecznej komunikacji w rodzinie.

Jakie decyzje podjąć, kiedy wszyscy ci mówią: "przejdzie jej, trochę popłacze potem się złamie". A ty myślisz: "nie chcę jej łamać, chcę jej posłuchać, chce żeby mi ufała, chcę, by wiedziała, że jej uczucia nie są mi obojętne". Nawet, a może, przede wszystkim wtedy, gdy ma zaledwie 2 latka. Jak się zachować, gdy na imprezie rodzinnej dziecko ci krzyczy: "nie lubię Cię mamo!" Ty wiesz i szukasz, przytulasz, próbujesz... Niestety słyszysz: "ale ona rozkapryszona! Pozwalasz sobie na takie akcje? Ja bym swoim nie pozwoliła się tak do mnie odnosić". Albo hit: "nie wolno się tak do mamusi odnosić - przeproś!" Ech... Jak sobie przypomnę te wszystkie sytuacje... A, jak by nie patrzeć, w takich sytuacjach również uczymy się odpowiedniej komunikacji. Albo, jak rozmawiać, kiedy słyszysz, że Cię pogięło jeśli przedkładasz rozwój dziecka nad karierę. Jak rozmawiać z ludźmi w takich sytuacjach? Dlaczego mam przedkładać konwenanse i sprostanie oczekiwaniom otoczenia nad komunikację z dzieckiem?😕

Siedzę tak dzisiaj i myślę - co za czasy... Wszystko ważniejsze, pilniejsze, ciekawsze niż dziecko, niż rodzina! Świetnie dogadujemy się w pracy, na zajęciach dodatkowych z obcymi rodzicami, z koleżankami, tylko jakoś brakuje nam potem wyrozumiałości by dogadać się z najbliższymi.

Smuci mnie to. Sama czasem wpadam w pułapki tego świata, mimo świadomości co, i jak negatywnie wpływa na nasze relacje. Mimo to, łapie się na te zasadzki. Ty też tak masz?

Wracasz po pracy i jeszcze coś robisz: wysyłasz maile, odbierasz telefony - "bo to ważne". Zamiast zamknąć pracę w tych 8 godzinach, postawić granicę i nie odbierać czasu rodzinnego dla pracy. Bo ile razy byłeś w domu a myśli jeszcze w pracy? Dziecko mówi do ciebie 4 razy, a ty przytakujesz nie wiedząc o co chodzi. Bo przecież to, o czym w tej chwili myślisz jest "takie ważne".  Dla Nas to tylko 15 minut rozmowy  np. z szefem. Dla rodziny to aż 15 minut uważności, której nie dostaje od ciebie. W tygodniu to 105 minut. W miesiącu 450 a w roku aż 5400 minut, czyli 90 godzin UWAŻNOŚCI, którą możesz dać rodzinie, a poświęcasz na sprawy pozornie ważniejsze. 

Czy nadal to tylko 15 minut?

Telewizor, komputer, telefon. A w nim gry, social media... Kto? kiedy? gdzie? z kim? ile? dlaczego? i po co? I tak każdego dnia poświęcamy ten czas klikając bez namysłu milion razy dziennie czy to w pilot czy telefon. W poszukiwaniu... no właściwe czego? Czego szukamy? 

Ok, szukamy akceptacji. Tak, rozumiem...  Każdy z nas tego potrzebuje. 

Czemu nie szukać jej w rodzinie? Wytłumaczcie mi to bo tego nie pojmuję!
- "Bo się nie da"? Hmmm, ciekawe dlaczego? Może do tej pory były ważniejsze sprawy? Może za mało w tym naszym codziennym dniu - skupienia na "tu" i "teraz"? 

Ech... Można by tak godzinami pisać i pisać. Każdy z nas w to wpada. Ważne, by umieć się otrząsnąć i chcieć nad sobą pracować. Bo sami wymagamy od naszych dzieci: " nie siedź tyle na komputerze, zrobił byś coś", albo "nic tylko te bajki i bajki, nic sobie te dzieci nie potrafią wymyślić do zabawy"... Można by mnożyć przykłady tego pokroju, ale po co? Ważne, by być świadomym, że dzieci biorą z nas przykład. To przecież nie nowość i żadne odkrycie. Tak jest od zawsze. 
Wymawianie się tekstami: "takie czasy, nic nie zrobisz" - to nadal tylko wymówki. Czasy są jakie są, a nasze wartości i relacje pozostają nieustannie wystawiane na próbę. Zwłaszcza teraz. 

Patrzę na siebie z perspektywy czasu i na tych ludzi wokół mnie i myślę, że brakuje nam uważności. Uważności na to, co naprawdę istotne. Naszym zadaniem jest pozostanie w zgodzie ze sobą, bez szukania wymówek. I przede wszystkim z ogromną uwagą na komunikację z najbliższymi. Bo to ona pomaga nie tylko innym, ale również nam przeglądać na oczy, kiedy zdarza nam się zboczyć z drogi. 

Dobrze jest znać swoje dziecko, znać swoja rodzinę. Wiedzieć co im w duszy gra.

Życzę Wam, żebyście kiedyś usłyszeli tak jak ja dzisiaj od córki przy okazji zdmuchiwania urodzinowych świeczek: 

- "Wiesz jakie miałam marzenie? Żebyśmy wszyscy byli i trzymali się razem, tak już na zawsze".

Tego sobie i Wam życzę. Trzymajcie się RAZEM. Razem ze sobą, z rodziną, najbliższymi. 

RAZEM!!!


Komentarze

Popularne posty